Rok Muzyczny 2009

Syndrom Tonący Krawczyka Się Chwyta

2009 11 19

23 października tego roku miała miejsce premiera albumu Agnieszki Chylińskiej, określanego mianem solowego. Najwidoczniej nagrywanie albumów i występowanie po rozwiązaniu grupy O.N.A. pod szyldem "Chylińska" karierą solową nie było

No ale cóż można znaleźć na tymże albumie "Modern Rocking", który wczoraj został ogłoszony przez Związek Producentów Audio-Video mianem Platynowej Płyty? A no artystyczną woltę wokalistki prosto w kupę gówna, będącej w prostej linii kontynuacją jej coraz szerszej działalności celebryckiej. Agnieszka Ch. zerwała muzycznie z całą swoją przeszłością w zamian nie oferując nic godnego uwagi. Te wygładzone do nudności sieczkobrzęki podszyte prymitywnym housem to jest muzyka w sam raz dla Audytorium Dni Kiełbasy Lisieckiej. Wokale niektóre zostały przepuszczone przez Auto-Tune'a z przypadkowymi ustawieniami albo przez rurę od odkurzacza. Teksty natomiast wprost porażają powodując wylew krwi do mózgu

I tym samym jest to kolejna wokalistka, która zbliżyła się niebezpiecznie blisko do ściany. Bo teraz to pozostaje jej chyba już tylko zacząć usuwać swoje tatuaże albo wprost przeciwnie- wyewoluować w stronę różowego blond plastiku z rockowo-drapieżnym dodatkiem w postaci dziar. Ale, że królową neo-kiczu i tak będzie zawsze Doda E. to już chyba lepiej wzorem Izabeli Trojanowskiej zacząć grać w telenoweli. A i tak byłoby to lepsze od sytuacji, w której ta wokalistka i autorka tekstów [na przykład z przepicia] zobaczyłaby Jezusa i założyła nowy zespół o nazwie Agnieszka Ch.rystus Narodów. Wszak już także polski przemysł muzyczny zna takie przypadki

A nam z kolei nie pozostaje na zakończenie tej krótkiej recenzji, nie tyle albumu Chylińskiej co bardziej jej nowego image'u, przytoczyć niewyemitowany ale przytomnie wpuszczony przez kogoś do Internetu [bez jej zgody i wiedzy] fragment wywiadu dla Radia 94, udzielonego 21 sierpnia 2004 roku:

Agnieszka Chylińska: [...] dla mnie Syndrom Tonący Krawczyka Się Chwyta. A więc jedna z moich ulubionych, już nie będę mówić jaka ale się kurwa domyślicie... wokalistek, no chwyta się, rozumiesz, yyy, zlepionego trolla kurwa z twarzy HY HY HY kurwa... Ty, będę mieć proces jakiś ja pierdolę yhhh. Troll kurwa! YHY HY HYA yhhh... Ale wiesz o czym mówię, no. Wiesz o czym mówię no
Piotr "Makak" Szarlacki: Moja śmiechawka jest na to dowodem
Agnieszka "Niesprzedajna" Chylińska: A HY HAH!
Piotr "Makak" Szarlacki: HY HY HY HY
Agnieszka "Integralna" Chylińska: Wiesz o co chodzi- czekasz na płytę tej cipy tyle lat!
Piotr "Makak" Szarlacki: A HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA...!
Agnieszka "Konsekwentna" Chylińska: A HA HA! A ona se kurwa leci w chuj; i to z kim? No pieprzyć to! Parę dup by się przydało śpiewających. Nie no, Nosowska się okazało też z Krawczykiem zaśpiewała. Nie wiem co się dzieje. Ja nie wiem, może on się jakoś zajebiście rucha albo co? Nie wiem, nie wiem; ale jakoś lgną do niego wszyscy, yyy. Może ten, to jest ten sam syndrom, że wiesz... yyy, yyy słyszałam, że też T.Love będzie teraz śpiewać z hiphopowcami, taka jakaś teraz akcja jest w ogóle

A gdyby ktoś się kurwa nie domyślił tego o kim jest mowa, to "cipą" jest tutaj Edyta Bartosiewicz a obsmarowaną piosenką klimatyczny i antypopowy utwór "Trudno Tak (Razem Być Nam Ze Sobą...)", którego tylko ktoś głuchy może nie umieć docenić. Formacja T.Love natomiast wcale nie grała z hiphopowcami, tylko perkusista zespołu Jarosław Polak pod pseudonimem Sidney Polak nagrał solowy, oraz jakby nie było rapowy, album z paroma gośćmi na utworach z kręgów właśnie hip hopowych. A co do kooperacji z Kasią Nosowską, to ona udzielała się wokalnie na tej samej [obecnie już pokrytej Złotem] płycie Krzysztofa Krawczyka co Bartosiewicz

Tak więc internauci do dzieła- czas utworzyć nowe hasło w Wikipedii dotyczące zwrotu "sprzedać się" ilustrowane zdjęciem pewnej czarnowłosej kobiety, a także uaktualnić artykuł o hipokryzji poprzez wzbogacenie go o konkretny przykład ze świata polskiej muzyki

I Can't Get Laid In Germany, Y'All!

2009 10 02

16 września miała miejsce premiera videoklipu Rammsteina do "Pussy", promującego jako pierwszy singiel ich nowy album "Liebe Ist Für Alle Da"

W tym klipie wcale nie chodzi o pokazanie tzw. wszystkiego i epatowanie pornografią. Jeżeli ktoś widzi w nim tylko cycki, pizdy i chuje to widocznie tylko to chce w nim widzieć i oglądać. My natomiast widzimy w nim zakamuflowany komunikat o treści: jesteśmy obecnie kulturowym towarem eksportowym numer 1 narodu niemieckiego, mamy tego pełną świadomość a ewentualną odpowiedzialność z tego wynikającą, mamy głęboko w dupie [a raczej: kładziemy na to lachy]. No bo czy można poważnie traktować [i jak należy interpretować] wykrzykiwanie po angielsku przez wokalistę nazwy własnego kraju połączone z wykonywaniem obscenicznego gestu, a prowadzące do jego przemówienia na tle ogromnej flagi o treści:

You have a pussy! I have a dick-a! So what's the problem?! Let's do it quick!

Przetykanego w dodatku wymachiwaniem wielką flagą tego swojego kraju, oraz [w szerszym ujęciu czasowym] również migawkami ukazującymi różne formy sexu? Przecież już nawet wyraźną wskazówką jest w tekście piosenki samo słowo "kutas", z dodaną do niego udziwnioną końcówką. No ale przecież zawsze znajdą się całe stada takowych, co to nie zauważą ironii nawet gdyby wyszła zza krzaka i ich kopnęła w dupy; w tym przypadku w stwierdzeniu "I can't get laid in Germany" wypowiadanej przez jakby nie było przystojnego, dobrze zbudowanego, podziwianego rockmana z kasą. Czy naprawdę ktoś taki nie może sobie zaruchać we własnym kraju i musi [w domyśle] szukać tytułowej pussy poza jego granicami? I czy zostawiony na sam koniec klawiszowiec płci męskiej z dorobioną kobiecą klatką piersiową nie jest już równoznaczny z powiedzeniem "to wszystko jest żartem"?

A czy Rammstein rzeczywiście jest takim numerem jeden? Jak macie wątpliwości to spójrzcie na nazwy miast z ich tras koncertowych. Popytajcie też znajomych, czy znają jakiegoś niemieckiego wykonawcę nie-popowego, który od czasów Kraftwerk wypromował się na skalę światową i zdobył tyle różnych Platynowych Płyt w różnych krajach. I to nagrywając swoje songi po niemiecku! Bo my znamy jeszcze Guano Apes, z wokalistką zawsze śpiewającą po angielsku oraz piosenkarkę Sarah Connor, o której to większość ludzi w ogóle nie wie, że jest Niemką. A o takim Die Ärzte to tylko słyszeliśmy, że są, a coś więcej to wiemy raczej o muzykującym komiku Stefanie Raabie niż o nich właśnie

Koncerty Popołudniowe

2009 07 18

W Tczewie miał miejsce nie biletowany koncert formacji KULT. Wspominamy o tym tylko dlatego, aby przestrzec przyjezdnych fanów przed uczestnictwem w tego typu imprezach

Albowiem na miejscu stawiła się przypadkowa lokalna publiczność a ochrona wyczyniała cuda wianki. Kazik w pewnym momencie musiał przerwać koncert, aby wyjaśnić buractwu nieobytemu z tego typu muzyką, że wykręcanie rąk publiczności [fanom] nie jest potrzebne, bo ci ludzie się po prostu tak bawią [w młynie]

Widocznie dla niektórych, jak ktoś się napierdala to tylko na serio i tylko na ustawkach. Prymitywy

Kuba "Dychotomia" Wojewódzki

2009 05 12

Kuba Wojewódzki jest z zawodu zawodowym dziennikarzem muzycznym, w przeszłości bywał także Dyrektorem Jarocina i na imprezach z Sidneyem Polakiem. Jest to postać wielce tragiczna, albowiem najwyraźniej cierpi na rozdwojenie jaźni

Jeden Wojewódzki to ten znany z telewizji pajac, robiący idiotę bardziej z siebie niż z zapraszanych celebrytów, którego poziom dowcipu nie wymaga komentowania bo mówi sam za siebie w sposób dostatecznie negatywny. Natomiast drugi Wojewódzki to krynica popkulturowej mądrości, bezlitośnie obnażająca na łamach Polityki pseudogwiazdorstwo i wiochę polskiego celebryctwa, nie oszczędzająca przy tym nawet samego Kuby Wojewódzkiego, używając do tego wszystkiego nierzadko trafnych gier słownych. Ilekroć widzimy go sporadycznie na szklanym ekranie, a potem jak zawsze czytamy w "Polityce", tylekroć nie możemy dojść do innego wniosku niż taki, że muszą być to dwa oddzielne byty: albo fizyczne [ktoś pisze te felietony za niego], albo psychiczne [dwie osoby w jednym ciele]

Aczkolwiek jest jeszcze trzecie wyjaśnienie: tu nie chodzi o samego Wojewódzkiego, ale o medium. Czyżby on po prostu dostosowywał poziom do odbiorcy? Na antenie telewizyjnej ma miejsce nieustający festiwal schlebiania najniższym gustom, a na papierze wyśmiewanie tychże gustów? Czyżby Wojewódzki chciał w taki wielce zawoalowany sposób powiedzieć prawdę znaną od lat, ale nie docierającą do większości ludzi? Że [uogólniając] telewizja to jest syf, gówno i śmietnik? A TVN [a wcześniej Polsat] mu jeszcze za to płaci dużymi pieniędzmi? Jeśli tak- to brawa za przebiegłość dla niego oraz milczenie litości dla jego widzów

Robienie Tak Zwanych Idiotów Ze Słuchaczy

2009 03 13

Nasz muzyczny Polska Ojczyzna Robotów kolektyw miał okazję obejrzeć "Shine A Light: The IMAX Experience". Na DVD.

 

Wydany w 2008 roku "Shine A Light" jest niby zapisem z koncertu The Rolling Stones, jaki miał miejsce w Beacon Theatre w Nowym Jorku 1 listopada 2006 roku. Ale występ ten nie został od razu zamieniony w zwykłą płytę typu live, lecz najpierw został opublikowany w formie filmu dokumentalnego [i jako taki nie kwalifikuje się do ewentualnej nagrody Złotej Płyty, pomimo iż jest sprzedawany na płytach właśnie]. Dokument ten, składający się z samego występu i zdjęć zza kulis oraz materiałów archiwalnych, został wyreżyserowany przez Martina Scorsese. Jednakże za zgranie, mix oraz koprodukcję muzyki odpowiada niejako Bob Clearmountain. A dlaczego o nim piszemy?

Otóż to prawdopodobnie właśnie Clearmountain potraktował widzów jak tak zwanych idiotów. W "Shine A Light" albowiem stosowana jest często poroniona zasada, że w momencie zmiany ujęcia na danego muzyka, ścieżka dźwiękowa z jego instrumentem jest zgłaśniana. I to czasami do stopnia wręcz karykaturalnego, bo dana ścieżka podbijana jest o co najmniej 100%. Poza tym, bluzgi z piosenek zostały usunięte, ale też czasami dodatkowo zamaskowane na przykład sztucznie domontowanym uderzeniem talerza. Ale z kolei bluzgi w konferansjerce Jaggera w przerwach pomiędzy utworami pozostawione zostały bez cenzorskiej ingerencji. Czyli ze słuchaczy znowu robi się tak zwanych idiotów

 

A co do samego koncertu, to niestety im dalej, tym bardziej się nudziliśmy. Mick Jagger może i rusza się zajebiście oraz przekazuje o wiele więcej energii niż w teorii pozwala mu na to metryka, a z kolei Keitch Richards spuszcza się na gitarze niczym Mike Oldfield podczas ogrywania na żywo "Far Above The Clouds"; ale jak dla nas, to jest to po prostu za mało. No ale tak to już jest, jak się nie jest fanem zespołu i zna się li tylko ułamek dyskografii. Tak więc tylko jeden z dwóch znanych nam utworów z [zapewne nie w pełni zaprezentowanej] playlisty tego wieczora zrobił na nas jako takie wrażenie. A konkretnie "Sympathy For The Devil", a konkretnie jego wydłużony początek, z Mickem Jaggerem wchodzącym na scenę przez audytorium. Ale z kolei już drugi znany nam kawałek był spieprzony. Albowiem "(I Can't Get No) Satisfaction" zostało rozciągnięte w czasie, w ramach finału całego występu- ale niestety bez polotu, gdyż piosenka ta została przeładowana od strony aranżacyjnej. Bo też nie bardzo wiemy jak mamy oceniać fakt, że The Rolling Stones wystąpił tego wieczoru z prawie 10 osobowym dodatkowym zespołem. Że taki wspomniany już tutaj Mike Oldfield, nagrywający swoje albumy w dużej mierze w pojedynkę, potrzebuje wozić ze sobą cały autobus muzyków na swoje koncerty, to jest oczywiste. Ale co w zespole będącym legendą rocka robi saxofonista? Albo prawie ciągle obecny na scenie dwuosoby chórek? Nie tak sobie wyobrażaliśmy The Rolling Stones na żywo, które swoje pierwsze hity nagrywało jeszcze na singlowe płyty winylowe. Tak więć sześć minut "Satisfaction" rzeczywiście nie dało nam sasyfakcji, poza może momentami ze stroboskopem, albowiem Stonesi dokonali klasycznego przerostu formy nad treścią. A można przecież zrobić coś takiego jak Metallica, która także angażując w to publiczność zagrała w 1992 roku w San Diego swoje "Seek And Destroy" w jammującej prawie 15 minutowej wersji- czyli prosto, ale zarazem wielce efektownie

Kazik Na Żywo, Ale Na Żywo

2009 02 16

Przedwczoraj w toruńskiej Od Nowie miała miejsce reaktywacja formacji Kazik Na Żywo. No proszę, a my już pogodziliśmy się z tym, że nie będzie nam dane w naszych życiach poskakać sobie przy "Tacie Dilera" czy odpłynąć "W Południe". No i co tu dużo mówić: tam trzeba było być i koniec, bo taka impreza zdarza się raz w życiu. No bo nie oszukujmy się: drugie, takie czy inne, zawieszenie działalności przez KaeNŻet będzie zarazem ostatnim

Tłum fanów z młynem w środku

Jako support wystąpił Większy Obciach. Jego występ został jednak przerwany przez KNŻ- cały zespół wszedł na scenę a Kazik w imieniu kolegów podziękował za pamiątkową Złotą Płytę wręczoną im przed chwilą przez jakiegoś fana. W sumie ciekawy to pomysł, takie wręczanie przez fancluby ich idolom specjalnych Golden Records

Polska Ojczyzna Robotów zmuszona jest niestety napisać więcej o konstrukcji lokalu niż o samym evencie w nim odbytym, gdyż uwłacza ona wszelkiej logice. Ludzie wychodzący schodami byli blokowani przez tych kłębiących się przy szatni, zastawiających jednocześnie dostęp ogółowi do wyjścia- w przypadku pożaru byłoby mnóstwo zaczadzonych i stratowanych ofiar. Szklana ściana stojąca między salą główną a schodami do niej prowadzącymi jest tam chyba wyłącznie w celu wypocenia studentów, którzy potem lecą kupić browary. Także liczba stanowisk w kiblu na dole jest kpiną z klubowiczów, a nie odpowiedzią na ich rzeczywiste potrzeby ich pęcherzy

Muzyczny Kicz Roku 2008

2009 01 01

W Nowym Roku będzie krótko i na temat

Mianowicie: zespół Video popełnił Kicz Roku 2008, w kolaboracji z Anią Wyszkoni. Tytuł tej zeszłorocznej abominacji muzycznej to "Soft", a utwór ten pochodzi z płyty "Video Gra"

I tylko zastanawia nas jedna rzecz: dlaczego na płycie zawierającej ten wzorzec gówna, znalazło się także małe arcydzieło w postaci piosenki "Weź Nie Pierdol"? Czyżby dla zachowania równowagi w eterze, czy może przez zwykłą pomyłkę?

Gratulujemy

Hej, hej!

Jeszcze raz!

Gratulujemy